top of page

Dzień 1 ( od Alfa Blue )

Pewnego dnia robiłam mały rekonesans krainy Kajo. Ku mojemu zdziwieniu nie spotkałam żadnej watahy. Nagle jakaś wilczyca weszła na „słoneczna polanę”. Była słaba i blada. Dostrzegła mnie. Chciała uciekać lecz ją powstrzymałam.

- Stój! Nie musisz prze de mną uciekać! Nie zrobię ci krzywdy.

-- Kim jesteś?

- Mam na imię Blue. I jestem założycielką Watahy Gwiezdnych Wilków. Co prawda dopiero ją zakładam ale jestem samicą Alfa. A ty jak masz na imię? I z kąt się to wzięłaś?

-- Mam na imię Daring i jestem samicą z dawnej „ Rubinowej ” watahy. Na to miast co tu robię… to długa historia… Nie za bardzo chcę o tym mówić. To zbyt straszne.

- Coś o tym wiem… Widzę że nie tylko ja miałam ciężkie przeżycia. Nie jesteś osamotniona. Mnie również przydarzyła się straszna rzecz. Rozumiem twój ból.

-- A co ty możesz wiedzieć?!

- W takim razie. Opowiem ci całą moją historię… To bolesne lecz wydaje mi się że wtedy zrozumiesz że znam twój ból.

-- W takim razie opowiedz mi o swojej tragedii. A ja potem opowiem ci o swojej.

 

Zaczęłam jej opowiadać co mnie spotkało. Słuchała mnie bardzo uważnie. Gdy opowiedziałam jej całą swoją historię… zrozumiała że nie jest osamotniona.  Potem ja wysłuchałam jej historii. Była tak samo straszna jak moja. Wtedy się jej spytałam:

- Daring! Czy dołączysz do mojej watahy? Do Watahy Gwiezdnych Wilków?

-- Co ja? Nie wiem… Nie myślałam nad tym.

- Proszę zgódź się! Razem możemy stworzyć watahę której nie straszne będą złe wilki! Możemy stworzyć watahę która będzie strzegła pokoju we wszystkich krainach. Sama tego nie zrobię! Kto wie czy przypadkiem nie ma tam gdzieś innych wilków które przeżyły tyle cierpienia co my. Możemy sprawić że wszystkie krainy będą żyły w zgodzie i harmonii.

-- Dobrze. Dołączę do ciebie. Dołączę do Watahy Gwiezdnych Wilków! Pokonamy zło i na świecie znowu zapanuje pokój.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę.

-- Ja również się cieszę. Nie myślałam że tak szybko znajdę dom. Lecz na pewno jeszcze będę nosiła ból w sercu po tym co się stało. Nie wiem czy coś kiedy kol wiek wypełni tę pustkę…

- Czas leczy rany Daring! Zobaczysz… wszystko będzie dobrze. Hm… Zabawne…

-- Co jest takie zabawne?

- Właśnie sobie uświadomiłam że powtarzam słowa mojego przyjaciela. Który powiedział mi to samo kiedy spotkała mnie ta tragedia…

-- Może to przeznaczenie?

- Może.

 

 

 

Dzień 2 ( od Alfa Blue )

Następnego dnia razem z Daring patrolowałyśmy nasze terytorium. Nagle na naszej drodze stanęły 2 wilki.

- Cześć mam na imię Miss a ta obok to Talisa. Wędrujemy od krainy do krainy w poszukiwaniu swojego miejsca.

-- Witam ( odpowiedziałam ) Nazywam się Blue i jestem samicą Alfa, a to jest Darling. Pochodzimy obie ze wspaniałych rodzin lecz i z rodzin które spotkała straszliwa tragedia… Ja dotarłam to z krainy Akmenra z watahy „ Wiecznej Mgły ” natomiast Darling pochodzi z

„ Rubinowej Watahy ”.

- O…. Czyli jesteście z innych watah… Co tu robicie? Nie powinniście być w swoich krainach?

-- Ja jak i Darling nie możemy wrócić do swoich krain. Ja musiałam niestety uciekać z mojej wspaniałej krainy żeby uratować swoje życie przed „ Wataha Śmierci ” która zabiła całą moją rodzinę….

--- Ja natomiast ( odpowiedziała Darling ) musiałam uciekać przed moją była wspaniałą watahą…. Mój kuzyn zdradził moich rodziców po czym ich zabił... i przejął watahę za pomocą innej wilczej watahy. Nie mogłam patrzeć jak moja była rodzina musiała słuchać rozkazów tego tyrana. Postanowiłam uciec mimo że groziła mi śmierć za ucieczkę. Na szczęście udało mi się uciec choć ledwie. Znalazłam schronienie w tej krainie. I dołączyłam do Blue żeby stworzyć lepszy świat bez bólu. Który będzie żyć w zgodzie i harmonii.

- Widzimy że dość dużo przeszłyście… Ale my również przeżyłyśmy ciężkie chwile…

-- A może dołączycie do nas? ( Odpowiedziała Darling )

- Dołączyć? Hm… Co o tym sądzisz Talisa?

---- Jestem za. Razem stworzymy watahę która będzie najsilniejsza ze wszystkich krain. Wchodzisz w to Miss?

- Skoro ty to ja też.

- Świetnie! ( odpowiedziałam ) Razem będziemy niepokonane…

---- Przepraszam… ( zapytała Talisa ) A jak wogule nazywa się nasza wataha?

- Och… Przepraszam ( odpowiedziałam ) zapomniałam powiedzieć. Nasza wataha nazywa się „ Wataha Gwiezdnych Wilków ”. Ponieważ w gwiezdną noc wydaje nam się że możemy spełnić wszystkie swoje marzenia… jak i nasi bliscy migotają do nas z góry żeby nas pocieszyć.

 

 

 

 

 

Dzień 3 ( od Alfa Blue )

Gdy się obudziłam był piękny słoneczny poranek. Zaczynałam się coraz bardziej przyzwyczajać że mieszkam w krainie Kajo. Reszta jeszcze spała więc żeby ich nie budzić poszłam na mały spacer. Było cudownie… Ptaki śpiewały różne piękne melodie. Doszłam do strumyka żeby się napić. Woda była bardzo czysta. Gdy słońce w nią świeciło to mieniła się różnymi kolorami… Zadowolona poszłam dalej. Tereny które należały do mojej watahy były cudowne. Nagle zobaczyłam wyczerpaną wilczycę. Przyniosłam jej trochę wody żeby się trochę ocuciła. Gdy zobaczyłam że zaczyna się trochę przebudzać, zapytałam się jej:

- Hej żyjesz?

-- Tak… dziękuję za troskę. Gdzie jestem?

- Na terytorium mojej watahy. Znalazłam cię leżącą na ziemi…

-- Przepraszam. Już sobie idę…

- Dlaczego?

-- Ponieważ nie jestem pewnie tutaj mile widziana.

- Nieprawda. Możesz tu zostać dopóki nie odzyskasz w pełni sił…

-- Naprawdę?

- Tak. A tak wogule to nazywam się Blue i jestem samicą Alfa.

-- Miło mi. Ja nazywam się Azura.

- Co to robisz? Nie powinnaś być ze swoją watahą?

-- Ja… Odeszłam z watahy.

- Dlaczego? Ktoś cię zranił?

-- Nie… To ja popełniałam liczne błędy… I postanowiłam odejść żeby już więcej nikogo nie krzywdzić… Prawdę mówiąc nienawidzę samej siebie. Tak chciałabym cofnąć czas…

- Nie tylko ty. Wiem co mniej więcej czujesz…

-- Naprawdę?

- Tak. Posłuchaj. Czy chciałabyś dołączyć do mojej watahy?

-- Ja? No nie wiem. Ja odeszłam ze swojej bo…

- ( Przerwałam jej ) To mnie nie interesuje. Dla mnie liczy się teraźniejszość. Nie ważne co złego zrobiłaś… Ja daję ci drugą szansę. Każdy na to zasługuje.

-- Blue… Jeszcze nikt mi tego nie powiedział… Nie wiem co powiedzieć…

- Nic nie musisz mówić. Nie liczą się słowa lecz czyny… Jeśli chcesz się zmienić na leprze to ja daję ci tę szansę. Dlatego się pytam czy do mnie dołączysz.

-- Ja… Pewnie! Dziękuję ci!

- Nie ma za co Azura. Chodźmy do reszty watahy… Ucieszą się że ktoś nowy dołączył… Dalej! Ścigamy się!

-- Dobra!

 

 

 

Dzień  4  ( od Łowczyni Daring )

Obudziłam się o wschodzie słońca. Wszystkie wilki jeszcze spały. Minęło kilka dni od kąt dołączyłam do Blue. Postanowiłam, że udam się na mały spacerek.
Po wyjściu z naszej jaskini stanęłam na Słonecznej Polanie, zastanawiało mnie to, dlaczego tu zawsze świeci słońce? W tym miejscu świat wydawał się taki piękny! Przypomniałam sobie, jak przed kilkoma dniami właśnie tutaj spotkałam Blue. To miejsce było dla mnie ważne. Tutaj odzyskałam nadzieję normalnego życia, bez strachu i bólu. Świecące mocno słońce dawało mi radość. Jednak niedawne dobre wspomnienia nie wymazały tych złych. Poczułam nagle wściekłość, chęć ucieczki. Pobiegłam przed siebie. Czułam lekki, chłodny wiatr na mojej twarzy.

 

Ziemia wybijała rytm mojego kroku. W pewnym momencie krajobraz zaczął się zmieniać. Tu i ówdzie pojawiały się pokryte śniegiem drzewa. Dotarłam do olbrzymiego kanionu. Stanęłam. Kanion sprawiał piorunujące wrażenie. Był taki piękny. Lekko pochylone skały pokryte były kryształem. Wkrótce spostrzegłam ścieżkę, która prowadziła do wielkiego kamienia.

Po chwili tam dotarłam. Spoglądałam w dół kanionu. Nagle poczułam straszną ochotę by zejść na sam dół. Odkryć czyhające tam tajemnice. Zamierzałam ruszyć w dół, gdy nagle przypomniałam sobie przestrogi Blue. Mówiła mi coś o jakimś przeklętym kanionie, w którym wszyscy giną. Zawahałam się więc. Stałam nieruchomo przez chwilę. Zrobiło się zimo, zaczął padać drobny śnieg. Spojrzałam w niebo. Było już koło południa, a niebo zrobiło się całe ciemne.

 

Kanion wydawał się martwy. W pewnym momencie zobaczyłam małego wilczka, który biegł w dół. – Stój! – krzyknęłam. – Boisz się tego kanionu?– zapytał malec. – pokarzę Ci go. Pobiegł przed siebie. – Nie!- Zachwiałam się. Chciałam za nim pobiec. Uratować go, ale zniknął. Poczułam, że jest coś nie tak. Tak jakby coś chciało żebym zeszła w dół. Odwróciłam się i chciałam już wracać. Nagle kątem oka dostrzegłam niebieski błysk. Wiedziałam, że jeśli zostanę tu jeszcze chwilę to już nie wrócę. Zdusiłam w sobie strach i spojrzałam w stronę kanionu.

Moim oczom ukazał się śnieżno-biały wilk z niebieskimi oczyma. Na szyi miał kawałek lodu. Zbliżając się do mnie, ziemia marzła pod jego łapami. – Witaj. – powiedział spokojnym i pewnym siebie głosem. Nic nie odpowiedziałam. Stałam w bezruchu, gotowa na wszystko. – Widzę, że magia kanionu cię nie pokonała. Niewielu się to udaje. Nie poddałaś się emocjom. Brawo! – powiedział tajemniczo. – Kim jesteś? -Ja? Jestem strażnikiem kanionu. Strzegę tej drogi.

 

Nikt nią nie przejdzie. Białe wilki tu mieszkały i tylko one przejdą tą drogą. Nikt nie zejdzie żywy w dół. Chyba, że..? - To ja już pójdę. Skoro nie ma dalszej drogi, to już stąd uciekam.-przerwałam mu. -Droga jest zamknięta! – krzyknął. – jest jeszcze jedno wyjście. Kanion cię nie pokonał, więc mam dla ciebie propozycję. Zostań strażnikiem kanionu. Wtedy zgłębisz wszystkie jego tajemnice i skarby. Nie masz wyboru! - Nie.. Ja nie chcę! Proszę, pozwól mi wrócić. –Dobrze, jeśli mnie pokonasz. Wyjdziesz z tond, jeśli dojdziesz to tej zielonej skały. – pokazał łapą na wielki głaz na początku kanionu. – Dobrze, dobiegnę tam. – odpowiedziałam suchym głosem. – Nie zapytasz co się stanie jeśli ci się nie uda?- zaśmiał się. Ty wiesz!

 

Czytam w twoich myślach. – krzyknął. Nagle usłyszałam przenikliwy ton, jakby z wnętrza kanionu- czas start. Pobiegłam prosto, najszybciej jak umiałam. Byłam już w połowie drogi. Gdy nagle zobaczyłam przed sobą wielkiego, brązowego wilka- to był Vaith ! Zawróciłam, biegłam z powrotem do białego kamienia. Zatrzymałam się. –Co ja robię? – pomyślałam.

Przecież to nie może być prawda. Vaith jest daleko z tond. A te wszystkie słowa, które mówił… już je dawno spełnił. Nagle Vaith zamienił się z powrotem w białego wilka. – To wszystko nie prawda! To nie istnieje! Pokonałam cię- krzyknęłam. – Bardzo dobrze, moc kanionu polega na twoich słabościach i lękach. Wygrałaś.- powiedział spokojnie. – Wypuść mnie teraz!


Kanion był zdradziecki i ciemny. Strażnik zaczął się śmiać. Widziałam straszne obrazy w mojej głowie, ale pobiegłam prosto w stronę Słonecznej Polany. Jego klątwy i przekleństwa nie działały już. W końcu wyrwałam się z tego koszmaru. Kanion wciąż się oddalał, był już zachód słońca. Byłam trochę głodna, ale szczęśliwa. Stanęłam nad przepaścią w górach wolności. Poczułam mocny i ciepły wiatr. Teraz wiedziałam, że nasza wataha przetrwa wszystko. Cieszyłam się, że przezwyciężyłam swój strach.

 

 

Dzień 5 ( od Alfa Blue )

Minęło już kilka dni odkąd założyłam swoją własną watahę. Czułam że moja wataha będzie się stawać coraz silniejsza. Jednak nadal nie mogłam wymazać bolesnych wspomnień. Nadal myślałam o mojej rodzinie. Po kilku miesiącach moje serce nadal było rozdarte. Nie czułam się na siłach. Mimo iż wataha zyskiwała na sile… czułam niepokój.

 

Zdobyliśmy sojuszników ale i też wrogów. Wielu uważało że moja wataha może potem zejść na złą drogę gdy staniemy się najpotężniejszą watahą w krainie Kajo. Jednak ja wiedziałam że to się nigdy nie stanie... Nie po tym co przeszłam. Nie po tym co inni moi członkowie przeżyli. Oni chcieli rzyć w pokoju i harmonii, bez przemocy i terroru. Inne wilki z innych watah nie wiedzieli co przeżyliśmy. Dlatego te wszystkie brednie które o nas mówili nawet nie przyjmowałam do wiadomości.

 

Moja wataha chce chronić i bronić bezbronnych oraz niewinnych. Zrozumiałam że ci którzy mówili o mojej watasze źle… Gdyby mieli potężną watahę, to zrównali by wszystko z ziemią dla chęci władzy. Moja wataha i moi członkowie tacy nie byli i nie będą. Nie po tym wszystkim co przeszli… Spokojnie spacerowałam sobie po naszych terytoriach, ciesząc się że w końcu moje życie zaczyna się powoli układać. Powoli ale jednak. Z jednej strony bałam się tylko że mogę nagle zmięknąć. Że nie wytrwam do końca. Natomiast z drugiej strony czułam że przetrwamy wszystko.

 

Moje zdania były podzielone na pół. Jednak gdy nagle stanęłam i spojrzałam na moją watahę jak się śmieją i żartują… To nagle poczułam że druga strona bardziej wygrywa. Po raz pierwszy zobaczyłam na pyszczkach wilków radość. Mimo że przeżyli tyle złego w swoim życiu… Potrafili się cieszyć. I wspierać wzajemnie. Nagle poczułam lekki ciepły wiatr który unosił lekko moją sierść. Było to wspaniałe uczucie.

 

Poczułam że nabieram nowych sił... Poczułam że w końcu po tych wszystkich bolesnych przeżyciach zaczynam się cieszyć życiem. W tym momencie przestałam się już bać. I z radością pobiegłam w kierunku mojej watahy… Mojej nowej, wspaniałej rodziny.

 

 

Dzień 6 ( od Wojowniczki Miss )

Niedawno dołączyłam do watahy Blue. Inne wilki niezbyt mi odpowiadały… Była trochę inna niż wszyscy dlatego niezbyt się mogła dogadać z resztą. Jednak reszta watahy wiedziała że w końcu się trochę otworzy… Robili jej trochę na złość ale to tylko dla tego że chcieli żeby się trochę otworzyła do nich.

 

Jednak nie widzieli żeby to przynosiło rezultatów, więc postanowili trochę poczekać. Tym czasem Miss poszła zobaczyć nowy teren watahy który dopiero niedawno został zdobyty. Poszła do „Księżycowego lasu”. Zadziwiało ją to miejsce. Było tam spokojnie i pięknie. Czuła się tu lepiej niż z resztą watahy. Po tym jak jej wataha zginęła z łap innej watahy… wolała przebywać sama. Mimo że nie wyglądało na to żeby cierpiała, to jednak wciąż czuła jakiś głęboko ukryty ból w sercu. Czuła że nikt jej nie rozumie. ( Miss mówi do siebie )

„Ja nie toleruje, chamstwa, kłamstwa, złośliwości od innych wilków nie na widzę też jak inni robią ją ciągle w konia, bardzo nie lubię bijatyk pomiędzy sojusznikami. Staje do walki z wrogiem wtedy gdy zabiera mi zdobycz lub dla zwycięstwa”.

 Miss jest bardzo piękną wilczycą przyciąga swoim spojrzeniem każdego wilka, chodź nigdy nie ma zamiaru mieć partnera i nie będzie mieć młodych, dlaczego? Jest strasznie uparta i zawsze uparcie będzie stawiać na swoim.

Tak przynajmniej twierdzi.

Nagle podeszła do niej wtedy Blue i powiedziała jej: Miss nigdy nie wiadomo kiedy spotkasz i w jakich okolicznościach swoją miłość. Może nawet to się stanie kiedy spotkasz swojego wroga lub też innych okolicznościach… Nigdy nic nie wiadomo. ( Miss mówi )

 

Ha! Co za bzdury! Ja nigdy nie będę mieć partnera ani młodych. Jestem inna niż inne wilki. Nikt mi nie przypadnie do gustu! Z resztą i tak nikt by nie chciał takiej jak ja… Nikt na mnie nie zasługuje! ( Blue mówi ) Zobaczymy Miss… Zobaczymy. Wilczyce które nie chcą znaleźć miłości najszybciej ją znajdują… ( Miss ) Nieprawda. Nikt mi nigdy nie przypadnie do gustu… ( Blue w myślach ) Niech sobie pogada dobrze jej to zrobi… Ja ją znam.

 

Wcale tak nie myśli, to dobra wilczyca. Tylko udaje twardą… A tak wogule Miss co się jeszcze z tobą dzieję? Inni mi mówią że nie chcesz z nimi rozmawiać.

Czemu? ( Miss do Blue ) Czemu? Jak to czemu? Oni ciągle mi dokuczają! Mam tego dosyć! Nie ma ani chwili spokoju… ( Blue do Miss ) A wiesz czemu to robią?

 

( Miss ) A z kąt mam wiedzieć? Jak widać mnie nie lubią! ( Blue ) Miss! Czy ty siebie słyszysz? To nie prawda i ty dobrze o tym wiesz! Nie próbuj mi wmówić że cię nie lubią albo że myślą że jesteś gorsza od nich! Wszyscy cię bardzo lubią… Czemu tak się nie chcesz odtworzyć Miss? Co cię gryzie? I nawet nie próbuj mi mówić że nic! Bo widzę że coś jest nie tak! Co się dzieje? Wiesz że mi możesz powiedzieć. ( Miss ) Blue! Doceniam to co robisz dla watahy i wogule, ale ja… ( Blue ) Ale co? ( Miss ) Nie wydaje mi się że tu pasuję… Po za tym…

 

( Blue ) Wykrztuś to z siebie! ( Miss ) Ja… wciąż dziwnie się czuję… ( Blue ) To znaczy? ( Miss ) Czuję… mam takie dziwne uczucie… Nie wiem jak to określić. Czuję się jakbym była… ( Blue jej przerwała ) Czujesz się jakbyś była rozdarta prawda? Jakbyś straciła częściowo cząstkę siebie? Prawda? ( Miss ) Coś w tym rodzaju. Co to za uczucie? Dlaczego tak się czuję? ( Blue ) Miss! Nadal czujesz ból z tamtego wydarzenia prawda? ( Miss ) Co? Przeciecz to było dawno temu!

 

( Blue ) Nie szkodzi… Wygląda na to że dopiero teraz  dochodzi do ciebie wiadomość że wszyscy twoi bliscy odeszli… Powiem ci że ja też tak miałam… ( Miss ) Czy to mi przejdzie? ( Blue ) Tak. Potrzebujesz tylko trochę czasu. ( Miss ) Tak mi źle… I jeszcze te ciągłe dogryzki że strony członków watahy… ( Blue ) Nie martw się! Załatwię to ale ty musisz mi obiecać że zaczniesz trochę rozmawiać z zresztą watahy. Na początku mało ale potem co raz więcej. ( Miss ) Ja nie potrafię tak! ( Blue ) Potrafisz! Tylko o tym nie wiesz! No choć! Wracamy do reszty naszej bandy…

 

 

Dzięń 7 ( od Szpiega Diablo )

Raz w niedzielę przechadzałem się po czerwonym szlaku i zauważyłem że krew jest świeża. Poszedłem za poszlaką ale doprowadził mnie to do fioletowej ścieżki w lesie. Wiedziałem że nie można tam wejść ale kilka morze 2 metry dalej, leżało tam coś. Nie chciałem wpaść w tarapaty więc poszukałem dużego kija i okazało się że to było coś z tego labiryntu, więc zostawiłem to ale nagle kogoś zobaczyłem... I to coś do mnie powiedziało:

> -Kim jesteś?

> -Kto ty jesteś? nie chowaj się!

> -Nic ci nie zrobię tylko podejdź do mnie.

> Niepewnie podszedłem do tego kogoś.Za krzaka wyskoczyła Tanaja. Prawie ją drapnąłem bo myślałem że to ktoś obcy. Ale ucieszyłem się na jej widok bo jedyna z całej watahy miała ze mną największe i najlepsze kontakty. Zamieniliśmy dwa słowa i każdy poszedł w swoją stronę. Ja w lewo ona w prawo. Pomyślałem sobie że morze trochę wcielę się w moją rolę szpieg i tak szpiegowałem długi czas do pół nocy. Aż nagle znowu ją spotkałem tym razem nie było to obojętnie. Wyzwałem ją na wyścig po górach wolności. Oczywiście każdy był pewien że on wygra ale nikt nie był jednak pewny tego w 100 procentach. Gdy oboje staliśmy przed linią startu znów zamieniliśmy dwa słowa a potem ruszyliśmy jak torpedy. Najpierw trochę ją prześcignąłem ale potem, nagle łapa weszła mi po między kamienie i się wywróciłem. Miałem złamanie kości strzałkowej i barku. Wyścig został przerwany Tanaja trochę wystraszyła się że leżę bez ruchu ale gdy zacząłem się wiercić i ruszać odetchnęła z ulgą. Potem gdy już poszliśmy w swoje strony poczułem prosto do złotego wodospadu. Gdy tylko się do niego zbliżyłem, już ujawnił mi się przed oczami wodospad. Po wskoczeniu prosto do tej wody zacząłem czuć jak siła i moc wpływa do mnie. Jak już wyleczyłem w tym wodzie wszystkie rany poszedłem do jaskini snu. Była piąta nad ranem a ja szpieguje o ósmej ale to  nic takiego. W jaskini widziałem wszystkie wilki włącznie z Tanają śpiącą przy ścianie. Położyłem się kolo niej i zasnąłem...

 

Dzień 8 ( od Łowczyni Daring )

Obudziłam się godzinę przed wschodem słońca.Dziś chciałam zobaczyć wschodzące słońce z Słonecznej Polany. Kiedy dobiegłam na miejsce było jeszcze ciemno. Gdy zaczęło się rozjaśniać, na horyzoncie zobaczyłam biegnącego wilka. Była to Azura- nasza zwiadowczyni. Powiedziała mi, że na nasz teren wkroczyły wilki z obcej watahy. Chciały przejąć nasze tereny. Moim zadaniem było ich wyśledzić i złapać.
Azura nie mogła określić dokładnego położenia napastników. Wciąż się przemieszczali. Zwiadowczyni powiedziała mi, że znalazła ich w Samotnych Górach. Wyruszyłam ich tropem. Biegłam bardzo szybko. Trop prowadził w stronę Wiecznie Zielonych Gór. Dotarłam do jednego z najwyższych szczytów w tych górach – Tingpamulak. Stanęłam na ogromnym, porośniętym mchem głazie. W dole zobaczyłam ich. Były to ogromne rude wilki, z dzikiej watahy znajdującej się za Samotnymi Górami. Wilki niszczyły i zabijały na swojej drodze wszystko. Łamały małe drzewa, niszczyły kwiaty, a zwierzęta zabijały dla zabawy. Postanowiłam, że podejdę bliżej.
- No to zaczynamy.- powiedział ogromny samiec, który wydawał się być przywódcą tej grupy. Idziemy w głąb tych terenów. Za kilka dni dojdziemy na łąkę pełną słońca , na której znajduje się ich jaskinia. Zabijamy wszystkie wilki. – krzyknął do swoich kamratów. – Dautan, nas jest tylko pięć. Jak pokonamy całą watahę?- spytał mniejszy wilk -Ale ty jesteś głupi! Ta wataha powstała niedawno. Nie mają nawet 10 wilków. – zaśmiał się olbrzym. –Czy .. tak możemy?- zapytał gruby wilk. – Co z wami, kretyni? Ten się pyta czy damy radę, a drugi czy my możemy ich zabić. To jest walka! Przygotujcie się, bo one się nie poddadzą bez walki, ale i tak ich wykończymy. Maar, ty pójdziesz po posiłki. Przyprowadź nam z 15 wilków. A my- zwrócił się do reszty- będziemy plądrować, niszczyć i zabijać. Spróbujemy ich zniszczyć. –wrzasnął.
Stałam w milczeniu. Zastanawiałam się jak złapię całą gromadę wilków na raz. Myślałam, żeby wezwać wojowników, ale to by oznaczało otwartą wojnę. Nagle usłyszałam dalszy ciąg rozmowy. Okazało się, że jeszcze jeden wilk się odłączy od grupy. Był ich zwiadowcą. Miał najpierw wyruszyć na nasze tereny. Postanowiła, że to jego złapię i zaprowadzę do moich wilków.

Śledziłam go. Rudy wilk wyszedł już z Zielonych Gór, kierowa się na Kwiecistą Oazę. O zmroku się zatrzymał. Wypił troszkę wody ze strumyka i położył się. Mruczał coś do siebie. –Ale tu pięknie, szkoda, że u nas tylko susza, piasek . Dlaczego Dautan kazał mi ich wytropić? Nie chce ich zabijać, możemy żyć przecież obok siebie w zgodzie- mówił do siebie. Zdziwiły mnie te słowa. Wydawał się być całkiem miły. Postanowiła, że z nim porozmawiam. Wyszłam zza drzewa. –Witaj.-powiedziałam spokojnym głosem. Ten wilk nic nie odpowiedział, gdy tylko mnie usłyszał , zerwał się i pobiegł przed siebie. Zaczęłam biegnąc za nim.Dotarliśmy do Księżycowego Lasu. W jasnym blasku księżyca widziałam go doskonale. Nie był wcale taki rudy, maił domieszkę brązowego futra. –Jak się nazywasz?- zapytałam -Odejdź z tond, nie śledź mnie, będę musiał się zabić. Nie chcę tego- odpowiedział. – Nie musisz. Jeśli nie chcesz to tego nie rób. Nie musisz tak żyć- powiedziałam do niego powoli. – Nie dajesz mi wyboru- powiedział cicho i rzucił się na mnie. Chwycił mnie za szyję i próbował ugryźć, ale wyrwałam mu się. Poczułam silny przypływ sił. Skoczyłam na niego. Powaliłam go na ziemię. Spojrzałam mu w oczy. Czułam chęć by zatopić nim swoje kły. Zemścić się za moje krzywdy! Co z tego, że to nie on. Nagle przypomniałam sobie, że i mi ktoś dał drugą szansę. Gdy Blue mnie zobaczyła mogła mnie zabić. Zrozumiałam, że jeśli okażę mu litość będę lepszym wilkiem. Zeszłam z niego.
- Dlaczego tego nie zrobiłaś?- zapytał -Uznałam, że nie jesteś zabójcą. Teraz będziesz lepszym i silniejszym wilkiem. Wystarczy Ci dać szansę. – uśmiechnęłam się do niego. –Jestem Kovu- odpowiedział. Opowiedział mi całą swoją historię.
Dotarliśmy razem na Czerwony Szlak. Była to piękna i ciepła księżycowa noc. Nagle z krzaków wyszły rude wilki. –Nie- krzyknął Kovu. Nagle otoczyły mnie rude wilki, z kręgu wyszedł Dautan. –Witaj wilczyco- powiedział do mnie tajemniczo. – Jestem Dautan, przywódca rudych wilków. Chcesz się do nas przyłączyć?- zapytał.

Nie odpowiedziałam mu. – Jesteś z tej .. jak ona się nazywa.. Gwiazdkowa wataha? – zaśmiał się. Nagle spoważniał, a jego oczy zabarwiły się na czerwono. –Do ataku!- krzyknął. Próbowałam się bronić. Nie miałam jedna szans z czwórką silnym wilków. Wkrótce upadłam. Miałam pogryzione łapy i ogon. Czułam, że już nie wstanę z tej ziemi. Dautan zbliżył się do mnie. Zobaczyłam że się śmieje i otwiera już paszczę, żeby mnie zagryźć. Wtedy Kovu natarł na niego. Uratował mi życie. Kazał mi uciekać.

Ostatkiem sił wstała mi uciekłam. Przebiegłam parę metrów i znów się przewróciłam. Nagle tuż przed sobą zobaczyłam magiczne źródło. Doczołgałam się do niego i zanurzyłam się w nim. Poczuła, że odpływam. Zobaczyłam jeszcze rude wilki dobijającego Kovu.
Obudziłam się następnego dnia na łączce przy źródle. Wstałam i pobiegłam na Czerwony Szlak. Kovu żył jeszcze. Przyniosłam mu w pysku trochę wody z magicznego źródła. Uzdrowiłam go. –Kovu, chciałbyś do nas dołączyć?- spytałam -Nie mogę.-odparł.- Muszę wrócić do swojej watahy powiedzieć wszystko przywódcy. Chcę zawrzeć z wami sojusz- odparł.
Odprowadziłam go aż do Samotnych gór. –Żegnaj- powiedziałam. Widziałam go jeszcze przez chwilę, aż znikł za górą. Spojrzałam w niebo. Przekonałam się, że czasem warto jest dać szansę drugiej osobie. To właśnie dzięki litości i zrozumieniu nasza wataha była wielka. Uśmiechnęłam się podziwiając zachód słońca.

bottom of page